sobota, 3 stycznia 2015


Miewasz czasami takie dni, kiedy wydaje Ci się , że jesteś na świecie sam ze swoim problemem? A może uważasz, że dla nikogo na świcie nie jesteś wystarczająco wartościowy? Masz wrażenie, że kiedy przychodziłeś na świat Bóg mrugnął i całkowicie pominął to wydarzenie? Jeśli tak, ta książka jest właśnie dla Ciebie. Jeżeli nie... no cóż też możesz ją przeczytać. Przekonaj się, że Bóg nigdy nie mruga  :)




ZAJMIJ SIĘ ŻYCIEM ALBO ZAJMIJ SIĘ UMIERANIEM. – Tym właśnie zdaniem mogę opisać tą książkę (To jeden z pięćdziesięciu tytułów felietonów, z których składa się książka. ). Nieważne czy masz lat 18 czy 70 znajdziesz w tej książce siebie. Autorka po walce z rakiem (zawsze nierównej), dzieciństwie w wielodzietnej rodzinie, gdzie nie czuła się wyjątkowa oraz po zajściu w ciążę w wieku 21 lat mówi, że choć życie jest niesprawiedliwie jest dobre, bo jest. Każda pochorobowa blizna przypomina o tym, że ma się z czego cieszyć, że wygrała życie.

Pozwólcie, że zacytuje klasyka. Życie to nie jest liczba oddechów ale chwile, kiedy zapiera nam dech w piersiach. Po zastanowieniu się nad każdym z  felietonów do takiego właśnie wniosku dochodziłam. Wiele razy budziłam się z wrogim nastawieniem do całego świata bo... padał deszcz, miałam kolokwium albo po prostu musiałam wstać. Nie myśli się wtedy że nie muszę ale MOGĘ wyjść na deszcz, mogę studiować i mogę dzisiaj wstać o własnych siłach. Pozwólmy, żeby właśnie z takich codziennych powodów zapierało nam dech w piersiach.

W pięćdziesięciu felietonach przeplatają się doświadczenia autorki z życiową drogą jej znajomych, bliskich, rodziny.  Wiem, że początkowo wdaje się, że to są tylko puste frazesy bo kiedy spotyka nas tragedia nie czujemy, że będzie lepiej. 

Polecam tą książkę każdemu, bez względu na wiek. Jestem przekonana, że wśród stron znajdziemy wiele sytuacji do których będziemy mogli się odnieść


A Wy czytaliście tą książkę? Jak wrażenia? Dajcie znać w komentarzach. 


Zapraszam do polubienia mojego fan page'u na Facebook'u


czwartek, 1 stycznia 2015

Żeby nabyć jakiś nawyk trzeba daną czynność wykonywać przez ok. 30 dni. Co roku zapisuję sobie swoje postanowienia w moim kalendarzu. I co roku dążenie do ich spełnienia trwa około tygodnia. Zazwyczaj są to jakieś cele nierealistyczne. W tym roku postanowiłam nieco zmodyfikować mój zwyczaj - tworzyć sobie 3 cele na jeden miesiąc. Nie zapisuję już rocznych postanowień, których jeszcze nigdy nie udało mi się utrzymać. Co miesiąc na karcie  z pierwszym  dniem miesiąca będę wpisywała sobie 3 malutkie rzeczy, które chcę wcielić w swoje życie. 

Źródło

Aby dojść do celu muszę stosować metodę małych kroczków, inaczej od razu się zniechęcam. Postanowienia typu "schudnę" lub "zacznę o siebie dbać" w moim przypadku są totalnie bez sensu i od początku skazane są na porażkę. :( Mam nadzieję, że nowy system się sprawdzi. 

Postanowienia na styczeń
  • Po każdym myciu rąk smarować je kremem - Mam bardzo przesuszone dłonie, szczególnie zimą a niestety często zapominam o tak prostej czynności.


  • Wstawać codziennie przed 7 rano - Z tym też mam spory problem, pomimo tego, że dość długo śpię ciągle jestem zmęczona ze względu na to, że śpię do późna i bardzo nieregularnie.  Nastawiam też kilka budzików a wstaję z łóżka i tak ponad 15 minut po ostatnim.

  • Jeść codziennie śniadanie - Nie dość, że bardzo często zdarza mi się nie zjeść śniadania w domu (patrz punkt pierwszy) to często kupuję jakieś świństwo na mieście. 
A jak wy radzicie sobie z postanowieniami noworocznymi? Robicie listy czy uważacie, że to totalnie bez sensu?

Kochani chcę Wam oczywiście życzyć Szczęśliwego Nowego Roku :)