piątek, 7 sierpnia 2015




Za nami już połowa wakacji ( dla studentów ponad a dla uczniów prawie ) a Ty nie zrobiłeś nic pożytecznego. No mówi się trudno, każdy przecież potrzebuje odpowiedniej dawki odpoczynku. Oto sposoby na to jak nie zmarnować tak szybko upływających wakacji 


  •  Zapisz się do biblioteki i zacznij czytać. Zawsze możesz przecież czytać na dworze, na kocyku podczas opalania. Nie tylko rozwiniesz swój umysł ale czytanie to również świetna rozrywka. Nie musisz przecież od razu czytać mega ambitnych pozycji, w czytaniu po raz setny Harrego Pottera naprawdę nie ma nic złego. Prawda?

  • Idź pobiegać. Teraz nie możesz narzekań na brak czasu J a wieczorny truchcik to same korzyści. Będzie Ci się lepiej spało i przy regularnym bieganiu możesz zaskoczyć znajomych dobrą formą. Same plusy. Oczywiście nie musi być to bieganie. Każda forma ruchu jest świetnym pomysłem. Rower, basen, siatkówka... Wybór jest ogromny.

  • Rozwiń umiejętności językowe. Możesz podszkolić swój angielski albo zacznij się uczyć jakiegoś nowego języka. Będąc w Anglii dociera do mnie, że zrozumienie serialu czy filmu po angielsku nie świadczy o dostateczniej znajomości języka. Zawsze znajdzie się jakieś słówko którego nie rozumiem a do tego brytyjski akcent jest naprawdę trudny i ciężko było mi go początkowo zrozumieć. Im więcej języka obcego w codziennym życiu tym lepiej. W najbliższym czasie napiszę post o moich sposobach na naukę języka.

  •  Naucz się gotować. Idziesz na studia i nie za dobrze radzisz sobie w kuchni. Jesteś studentem ale  w roku akademickim żywisz się głównie zawartością słoików przygotowanych przez mamę a ulubionym miejscem spotkań jest restauracja „ Pod złotymi łukami” (McDonald). Ten czas możesz wykorzystać na naukę gotowania (oczywiście pod czujnym okiem mamy). Nikt nie każe Ci piec od razu nadziewanej kaczki ale fajnie byłoby ugotować coś więcej niż parówki.


  • Studencie znajdź pracę. Przez pozostały czas może uda Ci się odłożyć troszeczkę kasy na własne wydatki stać się chociaż troszeczkę niezależnym.  A kiedy raz zasmakujesz niezależności nie będziesz chciał pozbyć się tego luksusu.

  • Naucz się czegoś nowego. Czegokolwiek. Nie umiesz pływać – teraz jest doskonały czas na to, żeby się tego nauczyć. Chciałabyś na zimę mieć cudowny, ciepły szal. Nie ma na co czekać chwytaj za druty i kłębek włóczki a do pierwszego śniegu będziesz w stanie wyczarować to cudo.

  • Wybierz się gdzieś. Nie musisz wyjeżdżać na Hawaje, żeby się dobrze bawić. W okolicy Twojego miejsca zamieszkania na pewno jest wiele miejsc gdzie nigdzie nie byłeś. Zabaw się w turystę i cały dzień zwiedzaj swoje miasto. Na pewno Cię zaskoczy. Możesz również wybrać się gdzieś Polskim Busem, nie jest trudno upolować tam tanie bilety. 


  • Pomagaj. Zapisz się na wolontariat działający w twojej okolicy. Może to być świetlica dla dzieci albo pomoc osobom starszym. Nic tak nie poprawia humoru jak uśmiech osoby, której pomagamy. To się opłaca bo dobre uczynki zawsze do nas wracają.


A Ty jak wykorzystujesz swoje wakacje? 

sobota, 11 lipca 2015


Żyjemy w czasach, w których wiele możemy ale niewiele nam się chce. Dotyczy to również informacji. Wierzymy w to co przekazują nam media i bierzemy to za pewnik. Nie podchodzimy do przekazywanych informacji bezkrytycznie i nawet nie mamy zamiaru tego sprawdzać. O tym jak traktuje się zwierzęta niby coś tam czytałam i coś tam czytałam. Ale tak naprawdę nigdy mnie to bardziej nie interesowało. Aż zobaczyłam film "Ziemianie". I tak zaczęłam czytać....

O weganizmie słyszałam ale nigdy jakoś specjalnie nie byłam przekonana do tej diety. Chociaż Marta z bloga Jadłonomia  udowodniła, że dieta ta nie polega na jedzeniu tylko i wyłącznie z sałaty z pomidorem. Nissiax83, którą oglądam regularnie przeszła na weganizm ze względów zdrowotnych i to właśnie u niej natknęłam się na film "Ziemianie". I pod wpływem tego filmu podjęłam wyzwanie Zostań wege na 30 dni. Dzisiaj już 6 dzień i dociera do mnie jak bardzo jestem uzależniona od niektórych produktów ( zwłaszcza sera). O efektach jeszcze nie ma co mówić ale może ktoś po przeczytaniu tego posta inaczej spojrzy  na to co ląduje na jego talerzu. Nikogo nie namawiam :)

Linki 

Film "Ziemianie"

Wykład

Filmik Nissiax83 (polecam gorąco również inne)


Przy okazji zainspirowałam się również ideą minimalizmu nastawioną w większej mierze na jakość a nie na ilość (z czym mam dość duży problem:) I natrafiłam dzisiaj na post simplicite.pl - Wyzwanie minimalistki. Polega ono na sporządzeniu listy rzeczy, i wykonywaniu codziennie jednego zadania o czym będę informowała na instagramie ;) #wyzwanieminimalistki. 
Lista:

  1.  Cowieczorny rytuał odprężający:)
  2. Uśmiechnij się do 5 przypadkowych ludzi.
  3. Zrobić porządek w social media.
  4. Uporządkować komputer.
  5. Wybrać się nad morze aby zobaczyć zachód słońca.
  6. Przygotować domowe spa.
  7. Ćwiczyć jogę.
  8. Zrób jedną rzecz, którą odkładasz na później
  9. Nie kupuj nic przez 7 dni.
  10. Zrobić coś nowego. 
  11. Zrobić  coś na co wczoraj nie miałam siły.
  12. Informacyjny detoks.
  13. Znaleźć czas tylko i wyłącznie dla siebie.
  14. Iść pobiegać nad morze.
  15. Zapisywać 3 rzeczy za które jestem dzisiaj wdzięczna.
  16. Weekend offline.
  17. Codziennie znaleźć czas na czytanie książki.
  18. Zrobić porządek w telefonie.
  19. Uporządkować skrzynkę pocztową.
  20. Zrobić listę marzeń. 
  21. Zacząć pisać coś w rodzaju pamiętnika.

Takie wyzwania mogą być ciekawym sposobem na produktywne spędzenie wakacji :)



niedziela, 26 kwietnia 2015

Źródło


Już kiedyś pisałam o ulubionych serialach i wśród nich właśnie umieściłam Chirurgów. Niestety powyższe zdjęcie jest już bardzo nie aktualne, tylko pięć osób znajdujących się na nim jeszcze gra w serialu. No właśnie do dzisiejszego rana myślałam, że jest ich 6. 

Chirurgów oglądałam od gimnazjum regularnie. Mimo trochę naciąganych końcówek sezonów naprawdę uwielbiałam ten serial. Najważniejszym wątkiem była oczywiście miłość Dereka i Meredith - pełna dramatów ale trwająca mimo wszystko. 

Meredith: I don't have a story. I'm just a girl in a bar.
Derek: I'm just a guy in a bar.

No niestety  dzisiaj nie było na tyle pięknego dnia, by uratować komuś życie. 
W ostatnim odcinku (s11e21) Sonda Rhimes postanowiła zrobić fanom bardzo niemiłą niespodziankę i zapić jedną z dwóch najważniejszych postaci. Derek Shepherd (Patrick Dempsey) po uratowaniu ofiar wypadku, sam staję się jedną z nich. I niestety trafia do innego szpitala niż Grey-Sloan-Memorial-Hospital. Kiedy myślałam, że wszystko ułoży się dobrze okazuję się to być żartem i jedynie marzeniem Meredith. No i niestety .... Derek umiera. 

Może to i głupie ale widocznie można zżyć się na tyle z postacią serialu aby myśleć o jej śmierci cały dzień. (Podobnie miałam z bohaterami Harrego Pottera:) Pierwszy raz nie czekam na kolejny odcinek, chyba, że to wsztystko okaże się żartem :(

A jak Wasze odczucia po ostatnim odcinku 

niedziela, 22 lutego 2015

Zostało jeszcze troszkę ponad 2 miesiące do matur. Pamiętam jak 3 lata temu ja i moi koledzy wybieraliśmy kierunki i uczelnie. Jest to ogromny stres. Ja na szczęście od podstawówki wiedziałam, że marzę o prawie i raczej nic nie mogło tego zmienić. Takie było moje marzenie i już. Jednak miałam wiele koleżanek, które nie wiedziały na co chcą pójść, rekrutowały się na miliony kierunków (jak nie ten to inny). Z racji tego, że miałam rozszerzoną historią i WOS sporo osób zastanawiało się nad prawem -  jedni liczyli na wysokie zarobki, innym tak kazali rodzice a jeszcze inni mieli prawnika w rodzinie :). 

Źródło

Prawo nie jest dla każdego. Często na uczelni spotykam ludzi, po których widać, że im się tutaj nie podoba. Jeżeli w tym roku piszesz maturę albo zastanawiasz się nad wyborem drugiego kierunku mam nadzieję, że chociaż troszkę Ci pomogę :

Kucie wszystkiego na blachę ?

Trzeba kuć, kuć, kuć i jeszcze raz kuć  ? To jest po części prawda. Są tygodnie kiedy nie miałam za wiele czasu dla własnego chłopaka. Ale są tygodnie, kiedy bez problemu znalazłam czas na wyjście ze znajomymi i wylegiwanie się cały weekend. Muszę tutaj zaznaczyć, że uczę się dodatkowo dwóch języków. Dwa miesiące ( ok. 1,5 miesiąca przed sesją - zaliczenia i dwa tygodnie sesji) mam wyjęte z życia. Jakby nie mój chłopak żywiłabym się tylko pizzą, pizzą, jakimiś zapiekankami do odgrzania i pizzą :) No może przesadzam ale po sesji na serio wyglądam jak zombie. Muszę uczyć się wielu rzeczy na pamięć a ilość materiału jest ogromna. Ale jest dużo łatwiej, jeśli powtarzasz materiał w miarę regularnie( tak wejściówki na które wszyscy narzekają na serio wychodzą studentom na dobre:). 

Ale jak to większości przypadków bywa z tą nauką bywa różnie. Są osoby, którym zależy na ocenach (np. walczą o stypendium) ale są i takie, które nie za dużo się uczą i znajdują czas na imprezy. Część osób pracuje, więc to zależy od osoby. 

Sama teoria?

Niestety studia opierają się w znacznej części na teorii. Więc jeśli nie znosisz czytać ustaw i kodeksów to uciekaj jak najdalej możesz. Dla mnie może to nie jest wielka przyjemność ale nie robi mi się słabo jak widzę kodeks. Tak jak dla budowlańca młotek i łopata to narzędzie pracy tak dla prawnika to ustawa. Nie ma co narzekać. Uwielbiam rozwiązywać kazusy, na serio. 

Nic poza nauką?

Musisz uczyć się całe życie. Prawo zmienia się cały czas - nawet podczas semestru uczymy się jednej ustawy a tutaj pod koniec zmiana i weź to człowieku ogarnij. 

Znajomości to podstawa ?

Czy trzeba mieć znajomości. Na pewno będzie łatwiej ale to nie oznacza, że jeśli nie masz mamy prokuratora a taty notariusza to jedyne co będziesz mógł zrobić to pozamiatać salę sądową. Jeżeli Ci na czymś bardzo zależy to ja nie widzę problemu, żeby cel osiągnąć :) 

Wyścig szczurów ?

Ja z takim totalnym wyścigiem szczurów się nie spotkałam ale zdarzały się jakieś pojedyncze zdarzenia np. ktoś nie chciał odsprzedać notatek za dość sporą sumę, albo udawał, że nic nie zanotował na ćwiczeniach, kiedy prosisz o notatki :)

Prawo to nie Magda M., która chciała wszystkim pomagać, każdy jej klient miał w sobie nieodkryte pokłady dobra a ona załamywała się kiedy, nie było tak różowo jak chciała. Jak masz miękkie serce to musisz mieć twardy tyłek.  Nie będzie tak różowo jak w prawie Agaty, że wygrasz każdą sprawę. Ale te studia da się polubić naprawdę, tylko musisz mieć poczucie, że chcesz to w życiu robić .

środa, 18 lutego 2015


Za oknem wprawdzie już pojawia się słońce ale wieczory dalej zaczynają się dość wcześnie. Kiedy mam wolne uwielbiam, z kubkiem herbaty i pod ciepłym kocykiem oglądać film. Od razu człowiek lepiej się czuję :)


Dzisiaj przygotowałam zestawienie moich ulubionych filmów o miłości ( nie, nie są to banalne komedie romantyczne).Tak, tak wiem, że Walentynki już minęły ale miłością możemy się cieszyć każdego dnia. Za typowymi komediami romantycznym nie przepadam (typowa - bez problemu możesz dokończyć zdania głównych bohaterów), chociaż przyznaję się bez bicia, że nie protestuję za bardzo, kiedy włączane są na babskich wieczorach. Nawet P. po obejrzeniu poniżysz filmów stwierdził, że "są spoko" ( muszę zauważyć, że typowe komedie wyłącza po 10 minutach i mówi, że jak to dłużej będzie oglądał zemdleje :) 
Opisy są nie za długie, żeby nie zdradzać za dużo fabuły.

Bez miłości ani słowa (Stuck in love)

Źródło

Uznany pisarz nie może pogodzić się z odejściem żony, która zostawiło go dla młodszego mężczyzny. Mimo, że ona nie daje mu najmniejszych szans on upiera, że będzie na nią czekał. Rusty - jego syn, zakochuję się w powiedzmy, nieodpowiedniej dziewczynie. A córka -Sam ucieka przed miłością. Ciekawy film pokazujący różne oblicz związków oraz wpływ decyzji naszych rodziców na nasze życie. Naprawdę warto obejrzeć. Ja oglądałam chyba ze 4 razy i dalej nie mam dość. 


Love, Rosie

Źródło

Rosie i Alex są nierozłączni od dzieciństwa, planują wyjechać z Anglii do Bostonu na studia. Jednak wszystko zaczyna się komplikować i przez sekret Rosie wyjeżdża tylko Alex. Czasami to, czego się najbardziej boimy może okazać się największym szczęściem jakie otrzymamy od życia. W filmie jet pełno wzruszeń ale nie oznacza to, że film jest smutny, wręcz przeciwnie. Jest taki jak życie.... troszeczkę skomplikowany :)

Kocha, lubi, szanuje (Crazy, stupid, love)

Źródło


Czas na komedię. Świat Cala staje na głowie, kiedy dowiaduję się, że jego żona go zdradza. W rozpoczęciu nowego życia pomaga mu Jacob ale początkowo nie wiedzą jak wiele ich łączy. Film jest prze zabawny. Śmiałam się tak, że bolał mnie brzuch. Świat jest bardzo malutki i możemy się o tym przekonać w dość zabawny sposób. I oczywiście Ryan Gosling - chyba nie muszę nic dodawać. :)



Adam

Źródło


Historia mężczyzny cierpiącego na zespół Aspergera (choroba utrudniająca nawiązywanie kontaktów), któremu po śmierci ojca przychodzi się zmierzyć z ciężką rzeczywistością. Poznaje nową dziewczynę i mimo choroby coś między nimi iskrzy. Trochę zabawny trochę wzruszający, na spokojny wieczór - idealny.

Instrukcji nie załączono ( Last but not least) 


Źródło


Tutaj o trochę innej miłości - rodzicielskiej. Mężczyzna sam wychowuje dziecko a po 6 latach zjawia się matka dziewczynki i chce ją odzyskać. Oczywiście on nie ma zamiaru jej oddać. Nie chcę więcej pisać, bo może to zepsuć oglądanie ale jeżeli ktoś lubi ryczeć na filmach to mogę powiedzieć, że ja płakałam jak bóbr. 


Za jakie grzechy, dobry Boże? (Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?)

Źródło

Na koniec komedia. O katolickiej, tradycyjne, francuskiej rodzinie. Małżeństwo posiada 4 córki i tak jakby na przekór rodzicom, trzy z nich wyszły za Muzułmanina, Żyda i Chińczyka. Rodzice  pokładają największe nadzieję w ostatniej córce i odczuwają ulgę, kiedy ona im mówi, że zaręczyła się z chłopakiem z rodziny katolickiej. Niestety nie dodała, że jest on czarnoskóry. Zabawny film pokazujący różnicę kulturowe i nasze uprzedzenia. 


A Wy jakie filmy polecacie na wieczór? Niekoniecznie miłosne :)


sobota, 14 lutego 2015


Nic nie zmieni Cię z dnia na dzień w szczęśliwego człowieka, jeżeli pojmujesz szczęście jako pasmo sukcesów. Nikt nie ma idealnego życia  - to od każdego z nas zależy to jak jesteśmy szczęśliwi. Nigdy nie osiągniemy szczęścia myśląc o przyszłości, zupełnie nie zajmując się tym co jest teraz. Czasami błahostki potrafią nas uszczęśliwić. Wystarczy jedna mała rzecz aby poczuć się lepiej.
Źródło





  • Dzisiaj jest ten dzień – Kiedy byłam mała nie znosiłam tego, że po szkole musiałam się przebierać w brzydkie ubrania przeznaczone do chodzenia po domu. Kiedy urodził się mój braciszek mama nie ubierała go w śliczne ubranka „bo szkoda, żeby się zniszczyły”. I wiecie co w niektóre nie ubrała go w ogóle bo z nich wyrósł. Jeszcze nie tak dawno miałam milion świeczek, które zostawiałam na specjalne okazje a one jakoś nie mogły nadejść. Nie czekaj. Po przyjściu do domu zapal świeczki, wyrzuć zniszczone ubrania. Zasługujesz na najlepsze. Codziennie a nie od święta.





  • Poczuj się kobietą – Załóż ładną bieliznę, sukienkę. Pomaluj usta czerwoną szminką. Nie bój się tego, że będą się na Ciebie patrzeć. Nawet nie masz pojęcia jak teki drobne rzeczy poprawią Ci humor i zwiększą samoocenę.





  • Zadbaj o swoje otoczenie – Zadaję sobie sprawę z tego, że dla większości studentów ( dla mnie również :) swoje miejsce jest to zazwyczaj wynajmowany pokój. Postarajmy się jednak, żeby czuć się tam jak u siebie. Wprowadźmy tam rzeczy, które lubimy. Mogą to być kwiaty, zdjęcia, książki. Cokolwiek... byle by powodowało, że chcemy tam wracać.





  • Zrób coś dla siebie -  Wypadałoby robić to częściej niż raz w tygodniu.. ale wiem, że czasami ciężko jest wygospodarować ten czas przynajmniej ten raz. Możesz wtedy obejrzeć film, zaległe odcinki ulubionego serialu, posłuchać ulubionej muzyki albo poleżeć i nic nie robić.





  • Tańcz – Mam takie dni, kiedy chce mi się tańczyć, włączam wtedy ulubioną muzykę i tańczę. Po prostu. Pewnie wyglądam wtedy dziwnie i wiele osób, które zobaczyłyby mnie w tym momencie kazałoby mi puknąć się w głowę. Ale co tam.. mam ochotę to tańczę.



 A wy jakie macie sposoby na to, żeby poczuć się szczęśliwymi ?

wtorek, 10 lutego 2015


Na blogu oprócz nowego wyglądu i nazwy dosyć dużo się nie zmieniło. Nie pisałam, ponieważ sesja zajmowała mi każdą wolną chwilę. Na szczęście to już za mną. A teraz zapraszam Cię na krótkie podsumowanie miesiąca :)



Tak jak już wcześniej wspominałam styczeń upłynął mi pod znakiem sesji. Z tego względu podsumowanie dodaje dość późno. 

Poniżej prezentuję kilka linków, które mnie zainspirowały. Mam nadzieję, że Wam się również spodobają:


W tym miesiącu nie miałam czasu na przesiadywanie na blogach. W tym miesiącu postaram się nadrobić zaległości. 

sobota, 3 stycznia 2015


Miewasz czasami takie dni, kiedy wydaje Ci się , że jesteś na świecie sam ze swoim problemem? A może uważasz, że dla nikogo na świcie nie jesteś wystarczająco wartościowy? Masz wrażenie, że kiedy przychodziłeś na świat Bóg mrugnął i całkowicie pominął to wydarzenie? Jeśli tak, ta książka jest właśnie dla Ciebie. Jeżeli nie... no cóż też możesz ją przeczytać. Przekonaj się, że Bóg nigdy nie mruga  :)




ZAJMIJ SIĘ ŻYCIEM ALBO ZAJMIJ SIĘ UMIERANIEM. – Tym właśnie zdaniem mogę opisać tą książkę (To jeden z pięćdziesięciu tytułów felietonów, z których składa się książka. ). Nieważne czy masz lat 18 czy 70 znajdziesz w tej książce siebie. Autorka po walce z rakiem (zawsze nierównej), dzieciństwie w wielodzietnej rodzinie, gdzie nie czuła się wyjątkowa oraz po zajściu w ciążę w wieku 21 lat mówi, że choć życie jest niesprawiedliwie jest dobre, bo jest. Każda pochorobowa blizna przypomina o tym, że ma się z czego cieszyć, że wygrała życie.

Pozwólcie, że zacytuje klasyka. Życie to nie jest liczba oddechów ale chwile, kiedy zapiera nam dech w piersiach. Po zastanowieniu się nad każdym z  felietonów do takiego właśnie wniosku dochodziłam. Wiele razy budziłam się z wrogim nastawieniem do całego świata bo... padał deszcz, miałam kolokwium albo po prostu musiałam wstać. Nie myśli się wtedy że nie muszę ale MOGĘ wyjść na deszcz, mogę studiować i mogę dzisiaj wstać o własnych siłach. Pozwólmy, żeby właśnie z takich codziennych powodów zapierało nam dech w piersiach.

W pięćdziesięciu felietonach przeplatają się doświadczenia autorki z życiową drogą jej znajomych, bliskich, rodziny.  Wiem, że początkowo wdaje się, że to są tylko puste frazesy bo kiedy spotyka nas tragedia nie czujemy, że będzie lepiej. 

Polecam tą książkę każdemu, bez względu na wiek. Jestem przekonana, że wśród stron znajdziemy wiele sytuacji do których będziemy mogli się odnieść


A Wy czytaliście tą książkę? Jak wrażenia? Dajcie znać w komentarzach. 


Zapraszam do polubienia mojego fan page'u na Facebook'u


czwartek, 1 stycznia 2015

Żeby nabyć jakiś nawyk trzeba daną czynność wykonywać przez ok. 30 dni. Co roku zapisuję sobie swoje postanowienia w moim kalendarzu. I co roku dążenie do ich spełnienia trwa około tygodnia. Zazwyczaj są to jakieś cele nierealistyczne. W tym roku postanowiłam nieco zmodyfikować mój zwyczaj - tworzyć sobie 3 cele na jeden miesiąc. Nie zapisuję już rocznych postanowień, których jeszcze nigdy nie udało mi się utrzymać. Co miesiąc na karcie  z pierwszym  dniem miesiąca będę wpisywała sobie 3 malutkie rzeczy, które chcę wcielić w swoje życie. 

Źródło

Aby dojść do celu muszę stosować metodę małych kroczków, inaczej od razu się zniechęcam. Postanowienia typu "schudnę" lub "zacznę o siebie dbać" w moim przypadku są totalnie bez sensu i od początku skazane są na porażkę. :( Mam nadzieję, że nowy system się sprawdzi. 

Postanowienia na styczeń
  • Po każdym myciu rąk smarować je kremem - Mam bardzo przesuszone dłonie, szczególnie zimą a niestety często zapominam o tak prostej czynności.


  • Wstawać codziennie przed 7 rano - Z tym też mam spory problem, pomimo tego, że dość długo śpię ciągle jestem zmęczona ze względu na to, że śpię do późna i bardzo nieregularnie.  Nastawiam też kilka budzików a wstaję z łóżka i tak ponad 15 minut po ostatnim.

  • Jeść codziennie śniadanie - Nie dość, że bardzo często zdarza mi się nie zjeść śniadania w domu (patrz punkt pierwszy) to często kupuję jakieś świństwo na mieście. 
A jak wy radzicie sobie z postanowieniami noworocznymi? Robicie listy czy uważacie, że to totalnie bez sensu?

Kochani chcę Wam oczywiście życzyć Szczęśliwego Nowego Roku :)